Zdjęcie zaczerpnięte z/Photo from: http://twisted-musings.com
W epoce blogowej dominacji i stapiania się świata rzeczywistego z wirtualnym, po wejściu na tą stronę może nasunąć się pytanie: Po co kolejny ślad obecności pozostawiony w internecie?
Pomysł na powstanie niniejszego bloga powstał po wielu rozmyślaniach i poszukiwaniach. W trakcie powolnego wychodzenia z okowów studenckiego życia, poznawania ludzi, rozkoszowania się ostatnimi pięcioma latami, w których jest nam dane posiadać status studenta, który część z nas wyzwala z presji znalezienia pracy (dzięki Ci, mamo!), a drugą część łechce łatwiejszym znalezieniem pracy i skuszeniem pracodawcy ulgami podatkowymi, które uzyska poprzez zatrudnienie studenta, przychodzi ten moment kiedy nasze wewnętrzne poczucie bezpieczeństwa zostaje zakłócone przez wizję rychłego skończenia studiów i znalezienia satysfakcjonującej pracy w swoim zawodzie.
Dodatkowe dystraktory, niewątpliwie, napływają masowo od większości otoczenia, które jest święcie przekonane o tym, że:
- Psychologia nie jest nauką, jest jedynie próbą uwięzienia towarzyszących nam na co dzień zjawisk w sztywne, pseudonaukowe definicje.
- Psycholog za dużo popytu nie ma, bo kto jest na tyle odważny, by pójść na wizytę do gabinetu w środku miasta, w którym za każdym rogiem czyha ktoś znajomy (chyba, że jest to wizyta wieczorową porą, co daje możliwość skrycia się pod ciemnym kapturem i niepostrzeżonego przemknięcia się). "Przecież wiadomo, że do psychologa same czubki chodzą" (pewnie dla większości z Was nie jest ten typ myślenia zaskakujący, zwłaszcza, że sam przytoczony cytat jest prawdziwym, co potwierdza niejako jego występowanie)
- "Przecież wiadomo, że jak ktoś ma problem ze sobą to idzie na psychologię"- zatem nastawiony jest głównie na pomaganie samemu sobie, nie innym (co śmieszniejsze, rzeczywiście odsetek studentów z szeroko pojętymi problemami psychologicznymi, odnotowuje się jako wyższy w porównaniu do innych kierunków, co jednak nie uprawnia do tego typu myślenia. Bo czy ktoś, kto ma notoryczne problemy z uzębieniem, idzie na stomatologię?)
- Co roku, ilość studentów dzierżących radośnie dyplom psychologa jest bardzo duża. Tak duża, że wyklucza znalezienie pracy w swoim zawodzie i część z nich jest zmuszona (mniej radośnie) pracować w innych usługach- głównie gastronomicznych lub w sprzedaży (czyt. sprzedając ubrania w H&Mie).
Można zatem stwierdzić, że blog jest próbą nie tylko uspokojenia samej siebie (choć niewątpliwie egoistycznych zapędów także nie można wykluczyć), ale także rzeszy innych, znajdujących się w pokrewnej sytuacji.
Być może komuś w jakiś sposób pomoże, zaspokoi ciekawość poznawczą, zainteresuje, zainspiruje lub wcale nie obejdzie.
Zapraszam do lektury.
To be or not to be... coraz więcej lat z psychologią i coraz więcej pytań ;)
OdpowiedzUsuńFajnie, że zdecydowałaś się na opisanie wątpliwości jakie towarzyszą wszystkim studentom Twojej dziedziny. Nie podchodzisz do wszystkiego co związane z psychologią totalnie bezkrytycznie, dlatego ten blog będzie prawdziwą i autentyczną perełką.:) Obie notki przeczytałam i zapowiada się świetnie. Aha i chciałabym pochwalić za dbałość o szatę graficzną, interpunkcje i zręczność redaktorską. Te wymienione czynniki ( i pewnie jeszcze inne o których jeszcze nie wiem) składają się na nieźle zapowiadający się blog. Trzymam kciuki i twórz dalej! Good luck!
OdpowiedzUsuń